Dopóki będziemy korzystać z paliw kopalnych, bezpieczeństwo energetyczne Polski to fikcja.
Izrael najpierw sam, a później przy wsparciu USA zaatakował Iran. I tak oto globalny rynek paliw kopalnych znów stanął w obliczu kryzysu.
Cena za baryłkę ropy (w ramach kontraktów terminowych na ropę naftową WTI) wzrosła do ponad 75 dolarów, osiągając najwyższy poziom w tym roku. Zdaniem ekspertów, których przywołują m.in. money.pl i rp.pl, eskalacja konfliktu może doprowadzić do wzrostu ceny nawet do 120-130 dolarów.
To kolejny już przykład na to, jak bardzo zależność od paliw kopalnych zagraża bezpieczeństwu wielu państw. W tym Polski.
Polska w obcych rękach
Oto coś, o czym mówimy zbyt rzadko: nawet gdyby paliwa kopalne nie wpływały na zmianę klimatu, Polska i tak powinna odchodzić od nich jak najszybciej.
Obecnie importujemy niemal 100% ropy, 80% gazu i 20% węgla (tak, nawet węgla nie wydobywamy tyle, by być niezależni). Oznacza to, że bezpieczeństwo energetyczne Polski mocno zależy od reszty świata.
I słono kosztuje.
Jak podaje Forum Energii, tylko w latach 2022-2023 Polska wydała na import paliw kopalnych 380 mld zł. Dla porównania 800+ w 2024 r. kosztowało nas 64 mld zł, czyli sześć razy mniej (choć przez rok, a nie dwa lata).
Jak odkryliśmy Cieśninę Ormuz
W ostatnich dniach wiele osób w Polsce odkryło istnienie nowego miejsca – Cieśniny Ormuz. Po ataku Izraela i USA władze Iranu rozważają zamknięcie tego kluczowego szlaku transportowego, przez który przepływa 30% światowej ropy i 20% gazu skroplonego (LNG).
„Ewentualne zamknięcie bądź ograniczenie drożności cieśniny Ormuz miałoby więc znaczący wpływ zarówno na dostępność ropy i gazu na światowych rynkach, jak i na ceny surowców” – analizuje Ośrodek Studiów Wschodnich.
Zdaniem prof. Gerrita Heinemanna zamknięcie Cieśniny Ormuz to scenariusz gorszy „niż koronawirus i Putin razem wzięci”. Bo ma ona ogromy wpływ nie tylko na dostawy energii, ale i na przepływ towarów.
„W jednej chwili powróciłyby wszystkie kryzysy, które dopiero co przezwyciężyliśmy: kryzys energetyczny, inflacja, zakłócenia w łańcuchach dostaw, a teraz jeszcze groźba masowego bezrobocia” – powiedział ekspert ds. handlu w rozmowie z „Bildem”.
Na razie ceny ropy nie wystrzeliły. Blokadę Cieśniny Ormuz najbardziej odczułyby zaś państwa azjatyckie, ok. 90% transportowanej nią ropy ląduje w Chinach. W przypadku eskalacji konfliktu w Iranie światowe ceny ropy mogą jednak wystrzelić, co wyraźnie odczujemy także w Polsce.
Jak trwoga, to do węgla?
To może warto postawić na polski węgiel?
„Jak trwoga, to do węgla” – tak socjolog Przemysław Sadura skomentował wnioski z przeprowadzonego przez siebie badania. Bo okazało się, że gdy odczuwamy w Polsce „zagrożenie energetyczne”, to ratunek widzimy w węglu.
„Bo węgiel to suwerenność energetyczna – węgiel jest nasz, węglem stoimy, możemy go wydobywać w każdej chwili. W tym powszechnym przekonaniu ludzie nie zdają sobie jednak sprawy, że ten węgiel jest położony tak głęboko, tak trudno i tak drogo się go wydobywa, że musimy sprowadzać go milionami ton z zagranicy” – opowiadał prof. Sadura w rozmowie z portalem „Nauka o Klimacie”.
I faktycznie: węgiel w Polsce mamy bardzo drogi i złej jakości. Przez to już teraz importujemy 20% tego surowca, a górnikom dopłacamy z podatków coraz więcej (obecnie to kilkanaście miliardów złotych rocznie). Poza tym węgiel w niczym nie zastąpi ropy, od której importu zależymy niemal w 100%.
Polski prąd, czyli niezależność
Skoro paliwa kopalne nie są i nie będą rozwiązaniem „energetycznych kryzysów”, to co może? Odpowiedź: elektryfikacja wszystkiego i produkcja prądu w Polsce.
Elektrownia jądrowa – o ile powstanie – to melodia przyszłości. Odnawialne źródła energii (OZE) możemy jednak rozwijać już teraz. Polska w ostatnich latach jest na tym polu jednym z globalnych liderów, dzięki czemu już 30% prądu wytwarzamy właśnie z OZE. I możemy znacznie więcej.
Oczywiście odnawialne źródła energii mają wady. Słońce nie daje prądu, gdy nie świeci, a wiatr, gdy nie wieje. Magazyny energii są dopiero rozwijane. Cała transformacja energetyczna to inwestycja rzędu setek miliardów złotych. A zamieniając paliwa kopalne na OZE, zastępujemy przelewy do reżimów arabskich przelewami do komunistycznych Chin.
Ale OZE ma wielką zaletę. To inwestycja jeśli nie w niezależność, to na pewno w zdecydowanie mniejszą zależność. Raz wydane pieniądze dadzą nam technologie służące 20-30 lat. Miliardy na paliwa kopalne musimy wydawać co roku, co roku pozostając na łasce mocarstw.
Z jakim problemem chcemy zostać?
Według analizy think tanku Ember, wzrost produkcji energii wiatrowej i słonecznej w UE zmniejszył wydatki na gaz o 12 mld euro w pierwszym roku od wybuchu wojny w Ukrainie.
Szacunki organizacji E3G wskazują zaś, że w latach 2019–2023 nowe moce wiatrowe i słoneczne pozwoliły zaoszczędzić na imporcie węgla i gazu 59 mld euro. „Czysta energia już uczyniła UE bardziej bezpieczną” – podsumowała organizacja w analizie z marca 2025 r.
Nie ma rozwiązania idealnego, które zapewni Polsce 100% bezpieczeństwa energetycznego i niezależności. Najważniejsze pytanie nie brzmi więc, „jak w pełni ochronić się przed ryzykiem?”, tylko „z jakim problemem chcemy zostać”?
Jeżeli zmiany przeprowadzimy dobrze, możemy uodpornić się na niestabilne warunki pogodowe i zapewnić stabilny system energetyczny nawet w oparciu o wiatr i słońce.
Jeżeli będziemy wciąż liczyć na paliwa kopalne, na niestabilne warunki geopolityczne nie uodpornimy się nigdy.
Artykuł Nie nasze wojny, nasze koszty. Paliwa kopalne to proszenie się o kryzys pochodzi z serwisu Ziemia na rozdrożu.