Tysiące dzieci – w Gazie, Ukrainie, Sudanie, Kongu i innych punktach zapalnych świata – codziennie umiera w ciszy. Są osierocane, głodzone, okaleczane, bombardowane, odcinane od wody i leków tylko dlatego, że miały pecha urodzić się na ziemi zasobnej w paliwa kopalne, wodę, fosforany, gaz czy lit. To nie przypadek.
To efekt działania globalnego, neokolonialnego systemu przejmowania i kontrolowania zasobów. Gospodarki krajów Globalnej Północy – także nasza – przez dekady opierały się na tanich surowcach z grabionych, niszczonych i kolonizowanych regionów. A gdy lokalne społeczności zaczynają się bronić lub upominać o swoje prawa, słyszymy narrację o „terrorystach”, którzy „zagrażają naszej cywilizacji”.
Prowokacja – eskalacja – przemoc – kontrola nad ziemią i zasobami – to dobrze znane modus operandi imperiów. Robił to Putin w Gruzji, Czeczenii, Syrii, Nadniestrzu, na Krymie i w Donbasie.
Robi to dziś w Ukrainie. Robiły to i robią Stany Zjednoczone – pod hasłami walki z terroryzmem i zagrożeniem bronią masowego rażenia – w Iraku, Afganistanie, Libii, Kongu, Wenezueli, Nigerii, a dziś w Iranie.
Od lat robi to także rząd Izraela – w Strefie Gazy, na Zachodnim Brzegu, we Wschodniej Jerozolimie i na Wzgórzach Golan – dodając do tego religijną retorykę walki o „ziemi obiecanej” poprzez odczłowieczenie, a następnie systemowe wyniszczenie palestyńskiej ludności. To nie są teorie. To twarde dane – potwierdzone dziesiątkami raportów Amnesty International, Human Rights Watch, ONZ, niezależnych ekspertów prawa międzynarodowego, Lekarzy bez Granic, dziennikarzy i świadków.
Dowody na zbrodnie wojenne, ekobójstwo, blokowanie pomocy humanitarnej, używanie głodu jako broni, niszczenie infrastruktury cywilnej – są przytłaczające. Nie ukrywają tego nawet izraelscy przywódcy. Nie widzą zaś tylko ci, którzy nie chcą widzieć. To nie jest już spór o racje polityczne. To moment, w którym historia zapisuje, kto miał odwagę stanąć po stronie życia – a kto odwrócił wzrok.
Dziś solidarność z Gazą jest tak samo ważna jak solidarność z Ukrainą. Milczące stanowisko Polski i większości krajów UE wobec działań Izraela wzmacnia Putina – czyniąc go jeszcze bardziej bezkarnym. Brak jednoznacznej reakcji UE – przy jednoczesnym i słusznym wsparciu dla Ukrainy – obnaża podwójne standardy i podważa wiarygodność Unii jako wspólnoty opartej na prawach człowieka i praworządności.
To milczenie liberalno-demokratycznych elit Zachodu pogłębia frustrację tysięcy młodych ludzi i mniejszości, które od miesięcy pokojowo protestują na ulicach, uniwersytetach i w sieci. To właśnie ono osłabia spójność społeczną i napędza polaryzację – dokładnie według planu tych, którzy chcą rozbić Zachód od środka.
Gdy UE nie reaguje na łamanie prawa przez swoich partnerów, traci moralną przewagę nad Moskwą. Kreml wykorzystuje to bezbłędnie – wskazując na europejską hipokryzję. Dlatego milczenie wobec ludobójstwa w Gazie – także podczas polskiej prezydencji w Radzie UE – jest nie tylko zaniechaniem moralnym. To strategiczny błąd, który gra na korzyść Kremla.
Przełomowym symbolem buntu przeciwko takiej obojętności stała się Flotylla Wolności.
Na jej pokładzie – Greta Thunberg, europosłowie, lekarze, aktywiści. Zamiast broni – paczki z wodą, insuliną i środkami opatrunkowymi dla umierających dzieci w Gazie. Zamiast zgody – izraelskie wojsko. Zamiast pomocy – przemoc. Zatrzymani na wodach międzynarodowych, wywiezieni, aresztowani – tylko za próbę ocalenia życia.Nie dotarli do Gazy, ale ich gest pokazał, że nie można mówić o sprawiedliwości klimatycznej, jeśli milczy się, gdy dzieci giną od bomb, głodu i suszy – tylko dlatego, że urodziły się nie po tej stronie mapy. Nie ma sprawiedliwości klimatycznej bez równego prawa do życia.
Artkuł pochodzi ze strony Rodzice dla Klimatu.