Od wielu lat aktywnie angażujemy się w działania na rzecz dostępu do zdrowej żywności w szkołach. Mówiliśmy o tym m. in. przy okazji jednego z posiedzeń naszego zespołu parlamentarnego – dieta planetarna, czyli oparta głównie na produktach roślinnych jest dużo zdrowsza. Nasze dzieci potrzebują zbilansowanych, zdrowych posiłków w szkole, gdzie spędzają większość swojego dnia.
Tymczasem w minionym tygodniu Ministerstwo Zdrowia opublikowało projekt nowelizacji rozporządzenia dotyczącego żywienia dzieci i młodzieży w szkołach i przedszkolach. W uzasadnieniu padają piękne słowa: dieta planetarna, ograniczenie mięsa, więcej strączków.
Ale w samej treści rozporządzenia:
Nie ma żadnego obowiązku zapewnienia pełnowartościowego posiłku tylko roślinnego – jest tylko mowa o posiłku na bazie strączków, co może oznaczać np. fasolkę z kiełbasą lub zupę soczewicową z boczkiem (niestety jest to częstą praktyką w szkołach, co sprawdziliśmy w szkolnych jadłospisach)
Wprowadzono dodatkowe wymagania dot. serwowania mięsa w placówkach, w których podaje się co najmniej 3 posiłki: 2x tygodniowo mięso i 1x tygodniowo ryby, ale nie ma nic na temat tego aby ograniczać mięso czerwone (co wprost jest przywołane w uzasadnieniu) i wykluczać mięso przetworzone. A przypominamy, że Światowa Organizacja Zdrowia od 10 lat wiąże spożycie mięsa czerwonego i mięsa przetworzonego (wędliny, parówki, boczek, kiełbasy itp.) z chorobami serca, cukrzycą typu drugiego oraz nowotworami!
Nie wprowadzono także proporcji składników. Oznacza to nadal komponowanie posiłków bazujących głównie na mięsie. Tymczasem talerz diety planetarnej wprost zaleca, aby posiłki oparte były w największej części na warzywach i owocach.
Nie ma nic na temat produktów pełnozbożowych, na których ma opierać się dieta planetarna. Usunięto także zapis dotyczący wyłączenia pieczywa głęboko mrożonego, bez równoległego ustalenia parametrów jakościowych.
Nowe przepisy wprowadzają ograniczenia, zamiast ułatwić stosowanie alternatywnej diety – tylko 1 porcja nabiału dziennie może być zastąpiona zamiennikiem roślinnym. Może, ale nie musi.
Produkty roślinne nazwano „naśladującymi produkty mleczne” – co jest nie tylko deprecjonujące, ale i niezgodne z edukacyjnym słownictwem. Mimo że są jedyną bezpieczną opcją dla dzieci z alergią i dietą roślinną.
Ten projekt wygląda jak próba odpowiedzi na krytykę, ale jednocześnie nic nie zmienia (żeby nie powiedzieć, że pogarsza). Serwowanie posiłków roślinnych w szkołach nadal będzie zależało od woli szkół i przedszkoli. A dzieci, które ich potrzebują znowu zostaną z niczym.
Czas to zmienić. Projekt jest na etapie konsultacji, które trwają do połowy lipca tego roku. Komentujcie i żądajcie konkretnych zapisów, które wdrożą to, co na razie jest tylko pustą deklaracją.
https://legislacja.rcl.gov.pl/projekt/12399053/katalog/13136952#13136952
Artkuł pochodzi ze strony Rodzice dla Klimatu.